– Hakowanie mózgów – technologia w rękach dzieci i nastolatków

Hakowanie mózgów – technologia w rękach dzieci i nastolatków.

Coraz częściej w swojej praktyce zawodowej zdarza mi się słyszeć narzekania rodziców, wychowawców, a nawet specjalistów, którzy podkreślają, iż dzieci aktualnie są „przyklejone” do telefonów i ekranu komputera. Coraz trudniej jest im również regulować czas przebywania przed wszelkimi ekranami, gdyż nawet jak dziecko ma ograniczony dostęp do komputera czy tabletu, to coraz młodsze dzieci dostają smartfon na własność (często z nielimitowanym dostępem do sieci). Coraz trudniej również kontrolować sposób korzystania przez dziecko z Internetu i funkcje aplikacji, których zasoby są ogromne i różnorodne. Sytuacja ta rodzi coraz większy niepokój wśród rodziców, nauczycieli, a także specjalistów dotyczące uzależnienia do przebywania w sieci, kompulsywnym graniu czy przedkładaniu życia on-line ponad przebywania w „realu”.

Nie da się zaprzeczyć, iż coraz większa część naszego życia zaczyna przenosić się do sieci. Aktualnie nie ma konieczności wychodzenia z domu aby zrobić zakupy, zapisać się na siłownie, porozmawiać ze znajomym przez kamerkę czy uzyskać kredyt za pośrednictwem kilku „kliknięć”. W większości podanych przykładów, traktujemy powyższe sytuacje jako możliwości i udogodnienia, które ułatwiają nam funkcjonowanie i skracają czas „załatwienia” różnych spraw życia codziennego. Jednakże jak oceniamy sposób korzystania z sieci przez dzieci, to częściej mamy tendencję do dostrzegania zagrożeń czy myślenia w kategoriach nadużyć.

Jednocześnie głosy ze środowiska osób najbliżej związanych ze współczesną technologią, wskazują, iż najwięksi producenci i twórcy współczesnych aplikacji (wśród których można wymienić byłego szefa firmy z jabłkiem), OGRANICZAJĄ czas swoim własnym dzieciom do minimum, często nawet zakazując od pewnego etapu rozwoju na korzystanie z urządzeń elektronicznych, czy spędzania czasu w sieci. Niepokojące są również sygnały, iż coraz młodsze dzieci posiadające smartfony mają dostęp do treści pełnych przemocy, pornografii czy stają się ofiarami cyberbullyingu (przemocy rówieśniczej w sieci).

Chciałabym jednak zadać pytanie, czy faktycznie jest się czego obawiać i czy „hakowanie mózgów dzieci” jest problemem i dlaczego tak trudno oderwać się od przebywania on-line.

Jednym ze zjawisk za to odpowiedzialnych jest tak zwany efekt FOMO (z angielskiego Fear of Missing Out czyli lęk przed ominięciem czegoś). Jako ludzie, których reakcje są mocno zakorzenione w budowie i funkcjonowaniu naszego mózgu, jesteśmy zależni od informacji zewnętrznych i reakcji społecznych ułatwiających nasze funkcjonowanie. Oznacza to, iż w sytuacjach nam nieznanych i nowych woli patrzeć i naśladować zachowanie innych ludzi, co często gwarantuje nam poczucie jedności społecznej i osłabia lęk przed byciem wykluczonym. Jednakże w sieci, a zwłaszcza w mediach społecznościowych ilość informacji gromadzonych w ciągu minuty znacznie przekracza nasze umiejętności  ich przyjmowania. Często ten lęk, iż coś nas pominie, może nas pchać do częstego zaglądania na swój profil w mediach społecznościowych, śledzenia znajomych czy nieustanym odświeżaniu poczty Internetowej celem sprawdzenia czy pojawiły się nowe wiadomości. Mając w zasięgu ręki skromnego smartfona mamy złudzenie nieograniczonego dostępu do ludzi i danych. Może to jednak generować wysoki poziom lęku, problematyczne korzystanie z sieci czy przekraczanie zalecanego czasu ekranowego. Co jest jednak coraz trudniejsze w epoce, w której to informacja i szybkość jej uzyskania jest potęgą w wielu dziedzinach życia (ilu z nas na bieżąco śledziło doniesienia z Ukrainy czy pandemiczne przepisy?).

Ta nieustająca niepewność powoduje, iż nie czujemy się komfortowo ze zbyt małą ilością informacji, co skłania nas do poszukiwań. Ten mechanizm często wykorzystują twórcy krótkich filmów, którzy w zdjęciach promocyjnych mających przedstawiać zawartość (content) filmu, umieszczają dezinformujące obrazy i animacje nie będące w treści samego filmu. Pobudza to mechanizm zwany układem nagrody (i zależnym od dopaminy), który skłania nas do dalszych poszukiwań. I tak zamiast obejrzeć jeden film o kotach, oglądamy ich dziesięć – a i tak nie znajdujemy w nim tego czego szukaliśmy… A przy okazji kotów, warto dodać, iż niektóre obrazy (jak słodkie kotki) wywołują w nas uśmiech i wyrzut hormonów szczęścia (endorfin), który tym bardziej nas skłania do dalszego oglądania. Tak oto koło się zamyka.

Jednakże nie musimy być niewolnikami własnych telefonów. Skoro informacja, w tym wiedza, jest potęgą, to tym bardziej znajomość mechanizmów rządzących światem on-line.

Jeżeli dorosły jest świadomym konsumentem treści zawartych w sieci, tym bardziej może nauczyć własne dzieci świadomego i właściwego korzystania z dostępnych mu narzędzi do nauki, rozrywki czy biznesu (no może w późniejszym okresie życia).

Z czego zatem warto zdawać sobie sprawę?

Po pierwsze, z tego, iż wszelkie urządzenia z dostępem do sieci to tylko narzędzie, tak jak nóż. Nożem możemy przygotować pyszny posiłek dla całej rodziny, jak i kogoś skrzywdzić. Tak samo jest z siecią, można ją wykorzystać w sposób przynoszący rozwój lub siejący zniszczenie. Powinniśmy, jako dorośli, nauczyć i uświadomić dzieci, że anonimowość w sieci nie jest usprawiedliwieniem do krzywdzenia i poniżaniach innych. Także doświadczanie takich zachowań w sieci ze strony innych nie powinno pozostać w głowie i sercu młodego człowieka (który nie wie jak sobie z tym poradzić) ale ma prawo i powinien szukać pomocy i informować innych o zaistniałej sytuacji.

Uczmy najmłodszych netyki (etyki sieciowej), tak jak uczymy ich poprawnego jedzenia widelcem i nożem. Dotyczy to zwłaszcza mediów społecznościowych, gdzie brak kultury i nieprzyjemne komentarze mogą doprowadzić do życiowych tragedii. Ważne jest również aby dziecko miało świadomość, iż powinno chronić swoje dane przed innymi, nie ufać bezgraniczne znajomym poznanym w Internecie i nie karmić się „lajkami”, jakby były wyznacznikami ich wartości i samooceny.

Nierzadko my dorośli mamy problem z odnajdywaniem się w gąszczu fałszywych maili, phishingowych komunikatów, które wyłudzają od nas dane mogące kosztować realne pieniądze. Ale im większą mamy świadomość, tym mniej podatni będziemy na sztuczki i presje oszustów czekających na naszą niewiedzę.

Podsumowując chciałabym przytoczyć listę pytań jaką powinien zadać sobie rodzic, dając dziecku smartfona i udostępniając mu wejście do świata Globalnej Sieci Internetowej:

  1. Czy dziecko rozwinęło społeczne i emocjonalne zdolności niezbędne do tego, by mądrze używać technologicznych gadżetów?
  2. Czy dziecko wie, w jaki sposób zarządzać swoją reputacją on-line?
  3. Czy dziecko wie, jak się „wyłączyć” z Internetu?
  4. Czy dziecko wie, jak zawierać i utrzymywać zdrowe relacje?
  5. Czy dziecko wie, jak chronić swoją prywatność i osobiste dane?
  6. Czy dziecko wie, jak w krytyczny sposób podchodzić do informacji z sieci?

Jeżeli którakolwiek z odpowiedzi na powyższe pytania jest negatywna, to warto zastanowić się dwa razy, zanim włączymy pociechę do życia on-line.

Artykuł sporządziła:
mgr Agnieszka Rak
Psycholog w Zespole Poradnictwa Specjalistycznego i Interwencji Kryzysowej

Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie
Zespół Poradnictwa Specjalistycznego i Interwencji Kryzysowej

Gliwice, ul. Zygmunta Starego 17
Tel. 32 332 66 77 lub 514 448 957
e-mail: pik_gliwice@wp.pl
www.pcpr-gliwice.pl

Wróć do góry